wtorek, 19 sierpnia 2014

Peeling jednogarnkowy malinowy DIY


Dziś przedstawię najprostszy z możliwych przepis na peeling do ciała. Robi się go dosłownie w 15 minut. 
Dzięki zawartości malin i soku z cytryny jest zarówno enzymatyczny jak i mechaniczny ( zawartość kwasów AHA).

Krótko i zwięźle, potrzebujemy:
- różowej soli himalajskiej / soli peelingowej z morza martwego/ ostatecznie zwykłej soli lub cukru
- olej - u mnie tym razem z pestek arbuza, ale każdy inny również będzie skuteczny, może być nawet dobrej jakości oliwa z oliwek
- maliny, u mnie są rozdrobnione i oddzielone przez sito same pestki, reszta została wykorzystana na nalewkę ;P
- słoik, lub coś do wymieszania i przechowania 
- łyżka do wymieszania


I zabieramy się do pracy. Przygotowujemy sobie stanowisko : powinno być czyste, najlepiej zdezynfekowane, zabezpieczone papierowymi ręcznikami. Dezynfekujemy łyżkę, oraz pojemnik na peeling, jeśli nie mamy środka dezynfekującego można użyć spirytusu.



Do słoika - u mnie ok 250 ml dodajemy 2 łyżki pestek z malin, jakieś 100-150gram soli himalajskiej, 6 łyżek oleju z pestek arbuza, oraz olejek eteryczny, ja użyłam wanilia + ylang :). Mieszamy wszystko dokładnie i mamy gotowy scrub.
Przechowujemy w lodówce max. 2 tygodnie. 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Peeling lawendowy Eco Plant - recenzja


Nie od dziś jestem koneserem peelingów do ciała, stosowałam ich już w swoim życiu tyle, że trudno byłoby mi je zliczyć ;). To chyba taki mój must have. Często robię je sama, bo te sklepowe rzadko mi się podobają- mają mało drobinek ścierających, kiepski skład, lub są po prostu zbyt drogie. Dzisiejszego bohatera dostałam w gratisie do zamówienia z firmy Eco Plant, na początku sceptycznie podeszłam do tematu - postawiłam na półce i tak sobie tam stał. Na szczęście wreszcie doczekał się na swoją kolej ( nie było czasu, aby samemu zrobić peeling, więc musiałam sięgnąć po gotowca :).



I bardzo dobrze się stało ! Peeling ma całkiem sympatyczny skład. Zawiera m.in. masło shea, olej kokosowy, oleje roślinne, za złuszczanie odpowiedzialna jest mieszanina cukru i soli. Całość ma dość sympatyczną, ale bardzo łagodną nutę zapachową- u mnie lawendową ;).

Polubiliśmy się od pierwszego użycia, pięknie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając skórę gładką, świetlistą i miękką w dotyku. Czyli idealnie spełnia swoje zadanie, cena detaliczna produktu to ok 40zł. Troszkę drogo, ale zachęcam jest na tyle wydajny, że przy moim dość chorobliwie częstym stosowaniu wystarczy na ok 3 miesiące. Dla normalnego człowieka będzie to porcja na 6 miesięcy :). Także wychodzi ok 6,66zł na miesiąc, więc bardzo tanio, a na prawdę warto.



Do wyboru mamy 4 kompozycje zapachowe : lavender, grapefruit, rose, green tea and lime.

Ja posiadam również wersję z zieloną herbatą, rewelacyjna- świeża, rześka, idealna na letnie dni  :)

Kosmetyki są polskie i pochodzą z Krakowa, co uznaję za ich dodatkową zaletę.
Podsumowując mimo, że marka dopiero zaczyna, jestem pełna nadziei, że poradzi sobie na rynku i zostanie z nami, bo byłoby mi ogromnie szkoda, gdybym musiała się z nimi rozstać. Polecam im jednak popracować nad opakowaniami, w szczególności produktów profesjonalnych. Bo wg mnie ten segment leży, peelingi jak widzicie na zdjęciach mają już nową szatę graficzną- zachęcającą i wygodną, natomiast seria profesjonalna jeszcze nie do końca, co mnie niestety trochę razi w oczy, ale kosmetyki są bardzo dobre, więc staram się tym nie przejmować, aczkolwiek wołam o reakcję i zaprojektowanie fajnych etykiet dla tak dobrych produktów.

Rytuał pielęgnacyjny zawsze kończę przy użyciu świecy do masażu, którą robię samodzielnie i bardzo lubię, zazwyczaj w wersji pomarańcza z czekoladą... mmm :) Uwielbiam....  polecam wypróbować wszystko na własnej skórze ;).
  Uwaga! To UZALEŻNIAJĄCE! :)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Świece sojowe DIY



Dziś przedstawię Wam moje weekendowe "dzieło". Miałam zamiar wykonać je już dużo wcześniej, ale jak zawsze brak czasu troszkę wszystko przesunął.
Z racji zbliżającej się jesieni uzbierałam już i ususzyłam płatki róż, nagietka oraz lawendę. Ususzyłam iii... właśnie co z nimi zrobię, pomysłów jest kilka, ale na pierwszy ogień zrobiłam eko świece, bo szybko i wszystko było pod ręką. W efekcie mam 3 świece :

1. Lawenda + limetka kwaśna+ suszona lawenda

2. Wanilia+ drzewo sandałowe + płatki róż

3. Kwiaty neroli i limonki + suszony nagietek


W lawendową niestety włożyłam palec, więc jest nieco uszkodzona... Wybaczcie ;)
Natomiast cała procedura jest bardzo prosta.
Czego potrzebujemy ?
- wosk sojowy
- knoty do świec
- suszone kwiaty
- wybrane olejki eteryczne
- szklane naczynie ( kieliszek, filiżanka, najlepiej przeźroczyste, efekt jest fajniejszy;)
I kilka wolnych chwil...

Wosk rozpuszczamy, do szklanych naczyń wkładamy susz kwiatowy, ale nie zbyt dużo, tak dekoracyjnie, wszystko zalewamy rozpuszczonym woskiem, za chwilę ( gdy wosk odrobinę ostygnie) dolewamy wybranych olejków eterycznych, ja dałam ok 20 -30 kropli na świecę. Całość mieszamy tak, by kwiaty były jak najbliżej ścianek, następnie stabilizujemy knot, aby był prosto i zostawiamy do zastygnięcia, po godzinie świece są gotowe. Knot ucinamy do ok 0,5 cm od wosku.

I już zrobione :)
Teraz tylko cieszymy się pięknym zapachem!